O trekkingu Santa Cruz nie da się nie słyszeć będąc w Huaraz. Wiele osób mówiło nam, że to najpiękniejszy szlak Cordillery Blanca. Stwierdziliśmy – dobrze, sprawdźmy to! I wybraliśmy się na 4 – dniowy szlak, po peruwiańskich Andach.
Opis szlaku
Szlak Santa Cruz jest piękny. Najbardziej podobało nam się to, że każdego z 4 dni wędrówki, krajobraz był inny. Raz szliśmy przez zielone pastwiska, zaraz potem zaczynaliśmy wspinaczkę, przez teren, który z każdym krokiem stawał się coraz bardziej kamienisty, żeby na koniec iść doliną, której ściany rosły wokół nas coraz bardziej i bardziej. Dodajmy jeszcze do tego sześciotysięczniki, które otaczały nas przez większość czasu, wyłaniając się co chwilę zza chmur oraz lodowcowe jeziorka o niesamowitych kolorach.
Jeśli mielibyśmy podsumować, to co przeżyliśmy, w kilku słowach:
Nasza dwójka
4 dni sami w górach
52 km
30 kg w plecakach
1001 pięknych widoków (każdego dnia trochę innych)
Setki krów
Miliony zachwytów trasą
Mnóstwo bóli w każdej części ciała
Technikalia
Szlak można zacząć z dwóch stron – od miasteczka Vaqueria lub od Cashapampa. My zaczęliśmy od Vaqueria i taki plan trasy przedstawiamy poniżej, ale jeśli wybierzesz drugą opcję, to zrób plan od tyłu.
Na szlaku udało nam się znaleźć jeden sklepik z bardzo podstawowymi produktami (głównie piwo i chipsy). Zaskoczyliśmy się, bo dostaliśmy informację, że na szlaku nie ma nic. Żadnych sklepów, o schroniskach nie wspominając. Zapasów nam co prawda nie brakowało, ale to było dobre miejsce, żeby kupić sobie coś “śmieciowego” na poprawę morali. Na sklepik natrafiliśmy 3 dnia wędrówki na campingu llamacorral.
Niemniej jednak musisz mieć ze sobą zapasy na 4 dni – minimum to suchy prowiant. My mieliśmy też ze sobą mini kuchenkę gazową, żeby móc zjeść ciepły posiłek.
Dobrą wiadomością jest to, że do wody ma się dostęp na całej trasie – cały czas idziemy wzdłuż rzeki. Konieczne będzie jednak używanie filtra albo tabletek uzdatniających wodę. Nasi znajomi z tego nie skorzystali i szlaku nie udało im się skończyć, przez przygody żołądkowe. Miej to na uwadze, lepiej dmuchać na zimne.
Miej ze sobą również repelenty i długie ubrania – na szlaku jest pełno muszek, których ugryzienia będą Cię swędziały jeszcze 2 tygodnie po skończeniu trekkingu. Lepiej ich unikać, mieć ze sobą repelenty i zakrywać tyle ciała, ile się da.
犀利士 lass=”wp-block-heading has-text-align-center”>Dlaczego wybraliśmy start z Vaquerii?
– Mniejsze podejście pierwszego dnia – lepiej na aklimatyzację
– Gorsza droga busem jest już za nami (nie chciałoby mi się robić tej ponad 5 godzinnej jazdy po 4 – dniowym treku)
– Jeśli zaczyna się z Cashapampa, to robi się większe przewyższenie, co na tych wysokościach robi dużą różnicę. Ale to już jak kto woli.
ALE skąd by się nie zaczęło, to będzie pięknie. Nie ma tu złych wyborów
Aklimatyzacja
Szlak Santa Cruz znajduje się już całkiem wysoko nad poziomem morza – rzadko schodzimy poniżej 3000 m npm, a w najwyższym punkcie dochodzimy do 4750 m npm. Bez aklimatyzacji może być ciężko ukończyć ten 4 – dniowy szlak. Polecamy zrobić kilka krótszych trekkingów przed wybraniem się na Santa Cruz i polecamy też mieć ze sobą liście koki, które wspomagają aklimatyzację. Przykładowe szlaki, do zrobienia przed Santa Cruz, podawaliśmy tutaj.
Najlepszy czas na wędrówkę
Najlepszy sezon, żeby wybrać się na Santa Cruz to pora sucha w Peru, która przypada w miesiącach maj – wrzesień. Wybraliśmy się na początku czerwca i było całkiem pochmurnie. Szczyty sześciotysięczników wyłaniały się tylko co jakiś czas. Padało nam raz w ciągu nocy.
Im bliżej środka sezonu tym pogoda będzie pewniejsza, ale szlaki bardziej oblegane.
Mapka
Podczas wędrówki korzystaliśmy z aplikacji maps.me. Dobrze się sprawdziła, mogliśmy znaleźć na niej wszystkie obozy, w których planowaliśmy się zatrzymać, dzięki czemu planowanie trasy było łatwiejsze.
Weź ze sobą:
– chusteczki nawilżane
– worki na śmieci (na trasie nie ma śmietników)
– kijki trekkinowe (kolana Ci za to podziękują)
– ciepły śpiwór (noce w górach są bardzo zimne, my wypożyczyliśmy 1 śpiwór w Huaraz, co kosztowało nas 15s/ dzień)
– namiot, mata do spania
– repelenty
– sztyft do ust (w tutejszym klimacie usta bardzo szybko pękają)
– katanka przeciwdeszczowa
– prowiant na 4 dni, plus ewentualnie turystyczną kuchenkę gazową
– tabletki do uzdatniania wody/ filtr do wody
– czołówka
– krem i okulary przeciwsłoneczne (to nam się nie przydało, ale mówimy o górach – nie wiadomo, na jaką pogodą trafisz)
– bielizna termoaktywna
– no i wiadomo: wygodne buty i plecak, odzież
Wycieczki organizowane
Opisujemy w tym poście opcję wybrania się na szlak na własną rękę, ale w Huaraz znajdziesz wiele firm, które chętnie zorganizują Ci wyprawę. Oprócz chodzenia, nie będziesz musiał nic robić, bo przewodnicy Cię dowiozą, ugotują, rozłożą namiot, załatwią wodę czy wino, a osiołki wniosą Twój bagaż, gdzie będzie trzeba.
Dojazd + 1 dzień
Huaraz – Yungay – Vaqueria
Start: 5:30
Czas: ok 5h na przejazdy
Koszt: 8s +40s
+ opłata za 3 – dniowe wejście do parku narodowego – 60s
Pierwszego dnia czeka nas wczesna pobudka, żeby zdążyć na busa, z Huaraz do Yungay, o 5:30. Jazda zajmuje nam około 1h. W Yungay nie ma problemu, żeby znaleźć kolejny transport, ale najprawdopodobniej będzie trzeba czekać, żeby bus się zapełnił. Wykorzystaj ten czas i idź do toalety, zjedź coś. Chociaż z tym jedzeniem to lepiej na spokojnie, bo czeka nas dzisiaj ciekawa jazda po ledwie co zabezpieczonych, górskich drogach. Adrenalina, przewroty żołądka i cudowne widoki gwarantowane.
Vaqueria (3375) – Paria (3870)
Dystans: 10 km
Czas: 3,5 h
Dojeżdżamy do Vequeria po jakiś 4h. Jeśli coś potrzebujesz to tu możesz dokupić jeszcze ostatnie rzeczy. Teraz możemy w końcu zacząć wędrówkę! Dziś, na początek, mamy do pokonania 10 km, po głównie płaskim terenie. Na rozgrzewkę.
Noc spędzamy na kempingu Paria, robimy kolację i idziemy wcześniej spać, bo jutro czeka nas najcięższe podejście całego trekkingu. Dookoła zasypiają uczestnicy wycieczki zorganizowanej i jedna para z Kanady, która też postanowiła iść na własną rękę.
Dzień 2
Paria (3870) – Punta Union (4750) – Taullipampa (4250)
Dystans: 11 km
Czas: 7:15 h
To zaczynamy podejście! Z obozu wychodzimy ostatni, bo czekamy, aż wyjdzie słonce i ociepli nam trochę świat.
Krajobraz, drugiego dnia, robi się bardziej kamienisty. Ścieżka zaczyna iść w górę. Na początku nie jest źle, ale im bliżej przesmyku Punta Union, tym robi się bardziej stromo. Pod koniec najbardziej daje się we znaki wysokość, na której jesteśmy. Krok po kroku, powoli, pniemy się w górę, żeby dojść na wysokość 4750 m npm – najwyższą na tym trekkingu. Tam wynagradza nas widok na jezioro Taullicocha.
Tutaj nie kończymy zabawy. Czeka nas jeszcze zejście w dół o kolejne 500 m. W dół płuca i serducho odpoczywają, ale kolana dostają mocniej w kość, a plecaki zaczynają coraz bardziej ciążyć.
Tą nockę spędzamy w obozie Taullipampa, na wysokości 4250 m npm.
Dzień 3
Taullipampa (4250)- llamacorral (3760)
+ dodatkowy trekking na jezioro Arhuaycocha (4420)
Dystans: 21 km
Czas: 7:15 h
Dzisiaj lżejszy dzień, bez większych podejść czy zejść. Dla chętnych, do zrobienia jest poboczny trekking do lodowcowego jeziora Arhuaycocha. Polecamy tam zajść, bo czasu jest wystarczająco dużo, trasa nie jest wymagająca, a jezioro warte zachodu.
Dzień kończymy w obozie llamacorral, gdzie czeka na nas niespodzianka – mini sklepik! Możesz tu kupić piwo, wino, ciastka i inne bardzo podstawowe produkty.
Dzień 4
Llamacorral (3760) – Cashapampa (2970)
Dystans: 9,6 km
Czas: 3:15 h
Dziś zostało nam już tylko zejść do Cashapampy. Krajobraz zmienia się po raz kolejny i im dalej idziemy tym bardziej zaczynają nad nami górować ściany doliny, w której się znajdujemy. To był chyba największy plus tego szlaku – codziennie inne widoki, codziennie nowe zaskoczenia.
Dojazd do Huaraz
(Cashapampa – Caraz – Huaraz)
Czas przejazdów: ok. 3,5h
Koszt: 20s + 10s
Myśleliśmy, że trasa busem pierwszego dnia to była gruba adrenalina, ale okazało się, że to było nic w porównaniu z tym co przeżyliśmy na trasie do Caraz. Z Cashapampay złapaliśmy pseudo taksówkę z lokalsem w roli kierowcy. Samochód już od jakiś 10 lat nie powinien jeździć, a kierowca, ze swoimi norwowymi tikami powinien trzymać się z dala od kierownicy i od dróg, które prowadzą nad kilkusetmetrową przepaścią.
Z Caraz do Huaraz można już wziąć “normalnego” busa. Ale tu jakby chcieli nas dobić – dostało nam się dwóch 15 – latków w roli kierowców, którzy urządzali sobie rajd na peruwiańskich ulicach.
Cóż, koniec trekkingu, nie oznaczał końca przygód.
Powiązane wpisy:
Peru, atrakcje – co warto zobaczyć
Huaraz – najpiękniejsze szlaki
Czy szlak Santa Cruz jest najpiękniejszy w całej Colldilerze Blanca? Nie wiemy. Na pewno jest piękny, ciekawy i zróżnicowany; na pewno jest godny polecenia; na pewno warty wysiłku i trochę bólu, żeby go przejść.
Dajcie znać czy się na niego zdecydowaliście i jakie były wasze wrażenia!
Pozdrawiamy,
JustDuet.pl 💛