Ekwador – atrakcje, co warto zobaczyć, TOP 10 miejsc

Ekwador, naszym zdaniem jest najbardziej niedocenianym krajem Ameryki Południowej. Znajdziesz tu plaże, góry, dżunglę i ciekawe miasta. W Ekwadorze spędziliśmy cudowne 30 dni, z których każdy był inny i barwny. 

Poznaj z nami kawałek Ekwadoru – zapraszamy! 


Ekwador atrakcje

Otavalo 

Nasz pierwszy przystanek w Ekwadorze. Miasteczko z miłym klimatem, w którym bardzo dobrze się czuliśmy. Jest bazą wypadową do kilku miejsc: 

  • Wodospad Peguche, który znajduje się ok. 3 km od miasta. Nie ma żadnych opłat wstępu. Są dwie ścieżki, które prowadzą do wodospadu – jedna po jednej, druga po drugiej stronie rzeki. Miła opcja na spacer. 

  • El Lechero – punkt widokowy, do którego można dojść z miasta na piechotę. Widać z niego wulkan Imbabura, jezioro San Pablo i samo Otavalo. Drzewo, które jest wizytówką tego miejsca, już nie jest takie piękne, jak na obrazkach z Internetu, ale dalej warto tu przyjść. 

  • Targ (który otwiera się w soboty) – sławny w całym kraju. Uwaga, bo niektóre hotele bardzo podbijają cenę na weekendy, właśnie ze względu na ten targ. Można kupić tu ubrania, naczynia, pamiątki, obrazy – generalnie wszystko. 

  • Targ z jedzeniem – otwiera się wieczorami, w ciągu dnia plac robi za parking. Jedzenie jest tanie i smacznie. Polecamy spróbować Coladę Moradę, którą ciężko znaleźć w innych rejonach Ekwadoru. Targ znajdziesz tutaj

Właśnie ze względu na mocne podniesienie cen na weekend, byliśmy zmuszeni zmienić hotel w trakcje naszego pobytu w Otavalo. Mamy, więc wypróbowane dla Ciebie 2 opcje: 

–  Hostal La Rosa 17$, ale na weekend robi się 28$ – wygodne pokoje i dobre śniadaniem w cenie. Lokalizacja też na plus. 

Hostal Chasqui – bardziej lokalny, bardziej na uboczu z miłą rodzinną obsługą i z dostępem do kuchni. Dodatkowy atut – ładnie urządzone patio i taras z widokiem na miasto – 18$ (również zależy od terminu) 

Mitad del Mundo

Mitad del Mundo – to co najbardziej chcieliśmy zrobić będąc w Quito, to wybrać się na równik i stanąć jedną stopą na półkuli północnej, a drugą na południowej. Są tu 2 miejsca, które można odwiedzić – jedno skromniejsze, gdzie dokładniej wyznaczone jest miejsce, w którym przebiega równik i drugie, bardziej “rozrywkowe”, z wieżą widokową, muzeum i specjalnymi eksperymentami, związanymi ze zjawiskami fizycznymi, które zachodzą na równiku. 

Quito

Na samo miasto Quito nie rezerwowaliśmy sobie dużo czasu. Nie jesteśmy fanami dużych miast latynoskich. Warto zajść tu do Centro Historico i zobaczyć Bazylikę del Voto Nacional. Gdy zaczęło brakować nam zieleni wybraliśmy się do Parków La Carolina i Metropolitano. W jednym udało nam się nawet zobaczyć alpaki.  

Najciekawszym i najpiękniejszym, co udało nam się zrobić w Quito to trekking na Rucu Pichincha, który znajduje się praktycznie w samym mieście. Wystarczy dojechać do kolejki (na mapie oznaczonej jako Teleferico Quito), dzięki której pokonasz 1000 m przewyższenia w kilka minut. Koszt kolejki – 9 $ za przejazd tam i z powrotem.  

Trekking zaczynamy na 4000 m npm, a kończymy na 4700 m. Połowa trasy jest raczej płaska, a zabawa zaczyna się powyżej 4300 m npm, bo zaczyna robić się stromo. Sam trekking technicznie jest bardzo łatwy, największym wyzwaniem jest wysokość. Dla nas to był debiut na wysokości ponad 4000 m, więc emocji i walki o każdy oddech było sporo. 

Na wyższej stacji kolejki znajduje się kawiarnia z widokiem na miasto. I kawa i widoki są niczego sobie, więc miejsce idealne, żeby nagrodzić się za dobry spacer po górach. 

Baños 

Najpopularniejsze miejsce turystyczne Ekwadoru. Uważamy jednak, że mimo ilości turystów, nadal zachowało swój urok.  

W Baños mieliśmy przyjemność spać u hosta z CouchSurfingu, dzięki czemu poznaliśmy mniej popularne miejsca, w okolicach Baños. Należy do nich np. trekking na punkt widokowy Cara del Perro. Punkt widokowy 360 stopni, gdzie ma się wrażenie jakby się latało. Trasa jest krótka, ale całkiem stroma. Na start szlaku można dojechać busem, musisz wysiąść jedynie przed miasteczkiem Ulba. Na punkt widokowy ciężko jest trafić, więc jeśli Ci się uda to będziesz tam sam/a. Pozwolę sobie napisać po hiszpańsku – vale la pena. 

Dodatkowo, zaraz obok jest wodospad Ulba, do którego wstęp kosztuje 0,50$. 

Kolejne atrakcje Baños: 
  • Termy Piscinas De La Virgen – 3$ za wejście dzienne i 4$ za wejście nocne (od 18:00). Konieczne jest wypożyczenie czepka za 0,50$. Termy może nie prezentują się za nowocześnie, ale relaks w gorących źródłach jest gwarantowany. 

  • Wodospady – okolice Baños słynną z wodospadów. Możesz wynająć wycieczkę zorganizowaną, żeby je zobaczyć, albo po prostu wypożyczyć rower na cały dzień (za ok. 5$) i sam zrobić sobie wycieczkę rowerową. 

  • Pailon del Diablo – jeden z tutejszych wodospadów, który zrobił na nas największe wrażenie. Nie bez przyczyny był fakt, że cały ranek padało, więc jak wybraliśmy się tam po południu to poziom wody w rzece był wyższy niż zwykle. Wpłynęło to bezpośrednio na moc wodospadu, która wyrwała nas z klapek. Na wodospad można wejść od jednej i od drugiej strony rzeki. Niestety, są to 2 wejścia, za które trzeba płacić osobno (po 2$). Jeśli chcesz wybrać tylko jeden punkt widokowy na wodospad, to naszym zdaniem, lepiej skręcić w prawo jeszcze przed mostem. 

  • Casa del Arbol – kolejne popularne miejsce Baños. Busy do Casa del Arbol odjeżdżają z miasta kilka razy w ciągu dnia. Koszt za przejazd – 1$. Na miejscu jest coś w stylu placu zabaw, do którego wejście kosztuje 1$. Poza placem znajdziesz tu huśtawki i punkty widokowe. Wszędzie trzeba liczyć ok 1$ za daną atrakcje. Miejsce jest komercyjne, ale widoki są bardzo ładne, więc uważamy, że warto się tam wybrać. 

  • Miłośnicy adrenaliny też znajdą tu coś dla siebie – możesz wybrać się na rafting albo na skok na bungee. To pierwsze wypróbowaliśmy i możemy szczerze polecić. Bawiliśmy się świetnie na raftingu (koszt – 25 $) 

Szlak Sigchos – Quilotoa 

Piękny, całkiem łatwy szlak. Nie za bardzo popularny, chociaż znajdziesz tu pewnie kilku Europejczyków i może Kanadyjczyków. Trekking zaliczylibyśmy do tych bardzo przyjemnych, może nawet momentami relaksujących… Dlaczego? Pierwszy raz od przyjazdu do Ameryki Latynoskiej poszliśmy w góry na lekko – bez namiotów, bez wielkich plecaków, śpiworów itd. Ta trasa jest do tego idealna, bo mimo że szlak nie jest mocno popularny i idzie się od jednej mikro wioski do drugiej mikro wioski, to znajdziesz tu świetnie przygotowane hotele, które jeszcze dobrze Cię nakarmią. Dodatkowo, my byliśmy na tym szlaku pod koniec pory deszczowej, więc mogliśmy spodziewać się każdej pogody, a nie uśmiechało nam się paradować z namiotami 3 dni w deszczu. Tyle słowem wstępu. 

Kilka informacji praktycznych: 
  • Najłatwiej zostawić rzeczy w Latacundze (wiele hosteli oferuje taką opcję). Łatwo z niej dojechać do Sigchos busem i łatwo z wrócić do niej busem z Quilotoa. 

  • Trekking zajmuje 3 dni i przechodzi się kolejno: 12 km (ok 430 up), 12 km (ok 560 up) i 13 km (ok 800 up). 

  • Jeśli zaczniesz z Sigchos to masz do pokonania większe przewyższenie, ale kończysz za to przy jeziorze Quilotoa, co będzie najlepszą nagrodą za 3 dni marszu. Często droga prowadzi w dół wąwozu, do rzeki i potem z powrotem do góry, więc z której strony by się nie szło, trochę przewyższenia będziemy mieli do pokonania. 

  • Pierwszy dzień kończymy w Isinlivi. Śpimy w Hostelu Taita Cristobal, za 15$ na os/noc, z kolacją i śniadaniem (jedzenie jest bardzo dobre, na porcjach też nie oszczędzają). Jest tu również możliwość wykupienia pakietu z jedzeniem i napojami, na kolejny dzień trekkingowy. Ten hotel bardzo polecamy – pokoje czyste, wygodne, hotel jest piękny i idealnie pasuje do pejzażu gór dookoła. I panie pracujące w hostelu są czarujące 🙂

  • Drugi dzień nas zaskoczył, bo szlaki poprowadziły nową trasą, której nie mieliśmy jeszcze na maps.me. Prowadziły nas czerwone oznaczenia, a trasa, którą nam wskazały przeskoczyła nasze oczekiwania. W pewnym momencie wchodzisz na grań, na fragment, który może być trudny, jeśli ma się problem z ekspozycją. Widoki cudowne. Ten dzień kończymy w Chugchilan

  • Tutaj nocleg również kosztował nas 15$/ os, z dwoma 2 posiłkami. Spaliśmy w hostelu Lagoon, który również serdecznie polecamy. W Chugchilan jest dużo większy wybór noclegów niż w Isinlivi, więc spokojnie możesz popytać o nocleg na miejscu.

  • W ostatnim dniu mamy trochę więcej przewyższenia do pokonania, ale trasa jest tak rozłożona, że nie jest za ciężko. Trzeciego dnia dochodzisz do krateru i do widoku na jezioro Quilotoa.  

  • Stamtąd można wrócić busem do Latacungi. My zostawiliśmy nasze rzeczy w Sigchos u hosta. Myśleliśmy, że to super pomysł i że tak będzie łatwiej, ale dojazd z Quilotoa do Sigchos to bardzo skomplikowana (i całkiem niebezpieczna) sprawa. Łatwiej będzie wrócić do Latacungi. 

Wybrzeże Ekwadoru 

Puerto Lopez – bardzo lokalne, rybackie miasteczko, dobra baza do parku narodowego Machailla, Aqua Blancas, na wycieczkę na Isla de La Plata (35-45$), czy wycieczkę na Isla Salango (ok. 15$). Tanio można zjeść rybkę (2,5$ za 2 dania i napój). 

Park Narodowy Machailla – 3 plaże, 2 punkty widokowe, super ścieżki na spacer (na ok. 5 km spacerów). Wejście do parku jest darmo. Zamykają o 16:00, ale już o 15:00 straż parku chodzi po plażach i “wygania” ludzi. My o tym wówczas nie wiedzieliśmy i jak straż parku robiła swój obchód to byliśmy akurat na szlaku pomiędzy jedną plażą, a drugą. Dojechaliśmy tam stopem, więc straż nie widziała samochodu, który wskazywałby na naszą obecność. Do zachodu słońca mieliśmy, więc plażę tylko dla siebie. 

Miejsce niezakłócone przez działalność człowieka. Piękne. Moglibyśmy je porównać z mini wersją Parku Tyrona w Kolumbii. 

Ayampe – tu już robi się mniej lokalnie, a bardziej hippisowsko i surfersko. Jest yoga, jest surfing, tutaj obiad kosztuje już raczej za 10$, a nie 2$.  

Montanita – najbardziej popularna i najbardziej imprezowa miejscówka wybrzeża. Na temat tego miejsca opinie są bardzo podzielone. Wrażenia zależą od tego, czego szukasz w swojej podroży, więc spotkaliśmy ludzi, którzy nie wytrzymali tam kilku godzin, ale też takich, który siedzieli tam tygodniami i nie mogli się “wydostać”. 

Cuenca 

Cuenca to ładne miasto, idealne na pospacerowanie, po jego uliczkach. Przejdź się do Centro Historico, zrób spacer wzdłuż rzeki, zajdź do któregoś z kilku muzeów. 

Las Cajas 

Park, który znajduje się zaraz obok Cuenci. Pełen jezior i gór, bardzo malownicze miejsce.  Wstęp jest za darmo, ale podczas naszego pobytu busy, z miasta do parku, nie kursowały. Musieliśmy wziąć 2 miejskie busy, dzięki którym wyjechaliśmy poza miasto i dalej musieliśmy łapać stopa. 

W samym parku masz dużo ścieżek do wyboru (są trasy na 2h, na 8h, albo na kilka dni), centrum informacji i schronisko, gdzie można coś zjeść i napić się czegoś ciepłego. Weź ze sobą nieprzemakalne buty, bo ścieżki parku to czasami rzeka błota. Chociaż po zastanowieniu muszę stwierdzić, że kalosze mogą okazać się bardziej odpowiednie.   

Loja + Park Podocarpus

Przejechaliśmy cały Ekwador, bo w planach mieliśmy dotarcie do Peru. I właśnie w takiej sytuacji przystanek w mieście Loja ma sens. Nie jest to jednak na tyle ciekawe miejsce, żeby jechać tu specjalnie.  

Zaraz pod Loją jest park narodowy Podocarpus. My go odwiedziliśmy, jednak nie za bardzo nam się tam podobało, więc nie będziemy się o nim rozpisywać.

Na pytanie czemu nam się tam nie podobało możemy powiedzieć – tak się złożyło. Złe wybory, brak transportu publicznego, brak stopa, nieplanowany długi spacer, ściana deszczu (w końcu to las deszczowy) i brak widoku na punkcie widokowym, na który szliśmy kilka godzin. To tak w jednym zdaniu.  

Dolne warstwy parku znajdują się na wysokościach ok 900m, a te najwyższe dochodzą aż do 3600 mnpm. Taki „rozstrzał” wysokości wpływa na ogromną różnorodność roślin, którą Podocarpus może się poszczycić.  

Ciekawostką tego parku jest fakt, że 40% flory, która się tu znajduje, to gatunki endemiczne. Miejsce warte jest przynajmniej poczytania o nim.  

Vilcabamba 

Po tylu tygodniach w wilgotnych ekwadorskich Andach, Vilcabamba była jak dar z niebios. To było idealne miejsce, żeby odetchnąć po intensywnym zwiedzaniu Ekwadoru i jednocześnie złapać oddech przed przekroczeniem granicy z Peru. 

Pogoda była super (w końcu ciepło i słonecznie), atmosfera świetna. Mimo, że miasteczko jest małe to znajdzie się tu każda narodowość. Vilcabambę upodobali sobie emeryci z USA i z Europy, dlatego obok lokalnych restauracji będziesz mógł kupić świeże, francuskie pieczywo i napić się dobrej kawy. Noclegi też znajdziesz tu w każdej możliwej konfiguracji – od ekskluzywnych opcji, przez glampingi, aż po bardzo podstawowe hotele. 

Dookoła jest sporo ścieżek trekkingowych – przejdź się np. na punkt widokowy przy górze Mandango. Przyjemna opcja na szybki trekking. 

Hotel z basenem, który osobiście wypróbowaliśmy: Hostal las Palmas, 18$ za noc.  

Inne atrakcje  

Prawie skończyliśmy tego posta, a tyle rzeczy nawet nie zostało wspomniane! Przecież tym, z czego najbardziej słynie Ekwador, to Wyspy Galapagos. A co z Amazonią, którą możesz tu zobaczyć i zwiedzić? Albo z trekkingiem na wulkany? Na przykład na Cotopaxi

To wszystko tylko tu zaznaczymy żebyś zobaczył/a jak wiele Ekwador ma do zaoferowania. Jak wiele możliwości przed Tobą stawia.

Już widzisz dlaczego, naszym zdaniem, Ekwador jest zdecydowanie niedocenianym państwem Ameryki Południowej. My byliśmy tu 30 dni i nadal mamy po co to wrócić. 


Informacje praktyczne

Przykładowe ceny  

Jedzenie  Cena w dolarach 
Chleb tostowy 1,5 – 2,5 
Woda 1l 0,5 
Mleko 1l 
Jajka 12 sztuk 
Banan 1 szt 0,1 
Tuńczyk w puszce  1,2 – 2 
Makaron 400g 0,8 
Sos pomidorowy 200g  
Piwo 330 ml 
Rum 750ml 9 – 13 
Cola 500 ml 0,5-1 
Obiad w restauracji 2,5  
Kawa w kawiarni  1,5 

Transport 

W naszym przypadku głównym transportem były autobusy. Kursują często, kraj jest dobrze skomunikowany (z drobnymi wyjątkami). Średni koszt za trasę 10 km wyniósł nas 1,6 zł. Było całkiem wygodnie, nie mogliśmy narzekać. 

Używaliśmy też autostopu. Działał dobrze. Ekwadorczycy znają tą opcje i często łapali stopa obok nas 😁 

Pogoda  

Teoretycznie, pora deszczowa trwa od grudnia do kwietnia. Nam przypadł czas przejściowy, czasem przez 10 min padało, zaraz wychodziło słońce. Mix wszystkiego.  

Ale czy w górach, czy na wybrzeżu słońce było bardzo mocne i chwila bez kremu z filtrem mogła okazać się bolesna. Byliśmy w końcu na równiku. 

Z tego co mówili nam Ekwadorczycy, to pogoda zaczyna im świrować. Np w zeszłym roku pora sucha wcale nie była sucha, więc musisz nastawić się na wszystko.

Jedzenie  

Opcją ekonomiczną, którą znajdziesz w każdym mieście jest Plato del dia – 2 dania z napojem za około 2,5 – 3$.  

Dania różnią się w zależności czy jesteśmy w górach, na wybrzeżu, w Amazonii czy na Galapagos.  

Na wybrzeżu będzie oczywiście dużo ryb. Bardzo popularne jest Ceviche. W Ekwadorze je się je z pastą z orzechów, z awokado i z patacones – bardzo polecamy spróbować. 

W górach klasyka to Seco de Pollo – danie z ryżem, gotowanym kurczakiem i jakimś warzywkiem.  

Ekwador ma też ogromny wybór zup – rybnych, na mięsie, na krewetkach, ziemniaczanych. Zupy w Ekwadorze są pyszne. Żadna nas nie zawiodła 

Kulinarny zawód w Ekwadorze – w pierwszym mieście jakie odwiedziliśmy (Otavalo), próbowaliśmy napoju Colada Morada (coś w stylu naszego kisielu). Bardzo przypadł nam do gustu. Potem okazało się, że tylko w Otavalo pije się go cały rok. W innych miejscach piją go np. tylko w Wielki Tydzień, przed Wielkanocą. Nie mieliśmy już szansy go później wypić.‍️️ 

Noclegi 

CouchSurfing działa bardzo dobrze w Ekwadorze. Poznaliśmy dzięki niemu wiele ciekawych osób. 

Za noclegi w hostelach płaciliśmy ok 15 – 20 $ za pokój prywatny. Wybieraliśmy opcje najbardziej ekonomiczne, a standard nadal miały dobry. 

Bezpieczeństwo 

W Ekwadorze czuliśmy się bardzo bezpiecznie. Oczywiście trzeba uważać na siebie i swoje rzeczy – kradzieże kieszonkowców się zdarzają.  

Szczególną uwagę musimy zachować w dużych miastach (Quito i Guayaquil) 

Podsumowanie wydatków 

W Ekwadorze spędziliśmy 30 dni i wydaliśmy 4011 zł. Wychodzi 134 zł na dzień za 2 os.  

W tej cenie mieliśmy transporty, atrakcje, jedzenie, noclegi i mniejsze wydatki typu karta sim itp. 

Ekwador jest droższy niż Kolumbia i Peru, więc taki wynik końcowy bardzo nas zadowolił. 

Wydatki, bardzo obniżyły nam noclegi na CouchSurfingu. 


Powiązane wpisy

Peru – atrakcje, co zobaczyć

Boliwia – 9 najpiękniejszych miejsc

Lista rzeczy, które musisz zobaczyć będąc w Huaraz


Co tu dużo mówić, wjechaliśmy do Ekwadoru bez żadnych oczekiwań, a wyjechaliśmy oczarowani. Jedzenie dobre, ludzie bardzo życzliwi, kraj piękny. 

W tym małym (jak na Amerykę Południową) kraju znajdziesz wszystko: kilometry dżungli, góry, wulkany, wybrzeże i wyspy Galapagos. Można by tu spędzić kilka miesięcy i dalej wszystkiego nie zobaczyć. 

Ekwador jest zdecydowanie wysoko na naszej subiektywnej liście ulubionych krajów. 

Pozdrawiamy cieplutko,

JustDuet.pl 💛

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *